No nic, tak czy siak wyladowalem w koncu na Penn Station. Po co w sumie jechalem az tam to nie mam bladego pojecia. Jestem pewien, po rozmowie z ludzmi na przeystanku, ze prosto z lotniska tez sie da jechac jakos pociagiem... oh well. Przynajmniej widzialem Grand Central [K-Pax], Times Square [wiadomix] oraz Manhattan z perspektywy :). Nie ma tego zlego co na dobre nie wyjdzie w koncu. Tyle ze mnie to kosztowalo troche czasu.
No ale spoko, na stacji Penn szybko kupilem bilet, mily Pan byl nawet rozmowny, powiedzial mi co i jak, jakie sa opcje, ile kosztuja bilety na "zaraz" etc. Przez chwile rozwazalem opcje zostania w NY na noc bo bilety byly drozsze od rezerwowanych wczesniej ale po chwili zastanowienia dotalo do mnie ze to co zaoszczedze i tak wydam na hotel, a dodatkowo strace nocleg w WSH za ktory juz mam zaplacone z gory. Kupilem wiec bilet na pociag ktory planowo ma dojechac do WSH Regional okolo 23:30. Zeby nie bylo zgrzytow zadzownilem tez do hotelu powiadomic o late-check-in. Nie bylo problemow.
Pociag planowo mial ruszyc o 20:00 i tak tez sie stalo. Co ciekawe, numer bramki [zasada identyczna jak na lotnisku, nawet bilety takie same] pojawil sie raptem 8 minut przed odjazdem... jak na moje, to raczej nie daje duzo czasu, ale ... amerykanie pewnie sa przyzwyczajeni.
W tej chwili siedze sobie wygodnie w pociagu linii Amtrack z NY do WSH. Jest godzina 20:30. Co domyslniejsi moga zgadnac co widze po swojej prawej. Yup, piekny zachow slonca. Jest naprawde fajny i nie wiem tylko czy dlatego ze amerykanski ;) czuy dlatego ze prawie snie .. tfu, spie i sobie dopowiadam :)
Mam nadzieje dotrzec do WSH niebawem. Tam wezme taxi do hotelu i przy odrobienie szczescia, za okolo 3-4h, bede juz smacznie spac :) Zastanawia mnie tylko jedno: o ktorej obudzi mnie jet-lag :]